Przemysław Mandela Przemysław Mandela
521
BLOG

Tajemnica Pawła Chochlewa

Przemysław Mandela Przemysław Mandela Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Codziennie radio nadaje wiadomość ‘Westerplatte broni się jeszcze’. I może to jest najważniejsze.

Mniej więcej tymi słowami zwrócił się do majora Sucharskiego, kapitan Franciszek Dąbrowski, grany przez niezapomnianego Arkadiusza Bazaka w filmie o obronie bohaterskiej placówki, nakręconym w 1967 roku. W bliższej naszym czasom ekranizacji dramatycznych wydarzeń na półwyspie we wrześniu zabrakło chyba takich, prostych ale niezwykle wymownych kwestii, określających postawę ludzi pokroju Dąbrowskiego.

Mimo podjęcia tego samego tematu – heroicznej, siedmiodniowej obrony walki załogi składnicy tranzytowej na Westerplatte – filmów tych nie należy porównywać. Są całkowicie różne, zarówno pod względem podejścia do tego symbolicznego już epizodu Wojny Obronnej 1939 roku jak i jego ukazania. Najnowszy obraz Pawła Chochlewa  wydaje się być próbą rozprawy z głęboko zakorzenionym w społeczeństwie mitem bohaterskiej obrony placówki oraz jej pierwszoplanowym bohaterem – majorem Henrykiem Sucharskim. Zawiera więc sceny bójek, dezercji z pola walki czy otwartej niesubordynacji wobec przełożonych, odbrązawiając nieco te pomnikowe postacie. Być może reżyser robi to nieco na siłę, ignorując nawet najnowsze ustalenia historyków. Być może chciał nam pokazać zbyt wiele, nie licząc się z ograniczeniami czasowymi, co w konsekwencji rozmazało cały obraz. Być może.

Autor niniejszego bloga pomimo tego, że jest historykiem nie zamierza tutaj rozwodzić się nad rzetelnością pokazanego nam obrazu. O tym, że podpułkownik Sobociński nie był bezpośrednim przełożonym majora Sucharskiego i nie mógł wydawać mu kategorycznych rozkazów dwunastogodzinnej obrony, a sposób w jaki pokazano bunt części załogi 2 września inaczej wygląda w świetle źródeł już pisano. Wypowiadali się historycy czy też domorośli specjaliści, na zmianę to punktując to broniąc filmu.   

Nie w tym rzecz.

Rzecz nie tkwi nawet w takich detalach jak salutowanie przez żołnierzy do pustej glacy, za co powinni być surowo ganieni przez podoficerów. Film Pawła Chochlewa oceniany jedynie przez pryzmat takich niuansów zasługiwałby niewątpliwie na niską ocenę, gdyby nie fakt, że reżyser chciał nam coś poza walką o kawałek polskiej ziemi nad Bałtykiem pokazać. I w przypadku autora niniejszego tekstu, Szanowny Czytelniku, osiągnął swój cel.

O ile w filmie Westerplatte z 1967 roku nie sposób wskazać jednego czy kilku głównych bohaterów w Tajemnicy Westerplatte takiego problemu nie ma. Pierwszoplanowe postacie są dwie, a cała reszta to zaledwie tło dla dzielącego ich konfliktu czy pojedynku charakterów. Pierwszą z nich jest oczywiście major Sucharski, w którego rolę wcielił się Michał Żebrowski. Grany przez niego dowódca placówki to realista już na początku filmu pozbawiony złudzeń co do celowości stawiania długotrwałego oporu. Nadziei na odsiecz nie ma, ponieważ dużo lepiej orientuje się w tragicznej sytuacji aniżeli jego zastępca. Zamierza wykonać rozkaz dwunastogodzinnej obrony i zakończyć walkę, która w dalszej perspektywie może doprowadzić jedynie do rzezi wśród jego podkomendnych. Kapitan Dąbrowski, którego sylwetkę próbował nam przybliżyć Robert Żołędziewski jest jego naturalnym przeciwieństwem – to idealista, głęboko wierzący w siłę polskiego wojska, ufający w obiecaną pomoc ze strony sojuszników, a do tego przekładający poczucie honoru nad własne życie.

Te dwie postawy, tak różne i przeciwstawne w rzeczywistości od wieków wpisane są szeroko rozumianą polskość. Konflikt jaki rodziły widoczny był doskonale przy okazji zrywów niepodległościowych czy też innych zakrętach naszej historii, w których honor stawialiśmy ponad zdrowym rozsądkiem. Także w filmie Chochlewa jest to spór niezwykle barwny i ostry, zmuszający do refleksji także nad własną przyjętą hierarchią wartości, lecz nie w stopniu takim w jakim chciałby tego reżyser.

Postawa kapitana Dąbrowskiego, podobnie jak wielu innych bohaterskich dowódców września i października 1939 roku z jednej strony budzi podziw, lecz z drugiej niezrozumienie, a niekiedy nawet oskarżenia o fanatyzm. Postacie takie jak Raginis, Dąbek czy właśnie Dąbrowski są z jednej strony czczone i otaczane kultem bohaterów, a z drugiej właśnie nierozumiane. Tymczasem Chochlew nie zrobił nic, by właśnie taką postawę nam – ludziom XXI wieku, kierującym się w życiu nieco innymi zasadami – przybliżyć. Jego kapitan Dąbrowski poza w kółko powtarzanymi kwestiami o rychłej pomocy nie robi nic byśmy mogli zrozumieć jego upór. To postać niezwykle płaska, właśnie fanatyk, który zdaje się dostrzegać jedynie sens w walce dla samej walki. Kapitulacja to dla niego hańba i plama na honorze przez co jest oporny nawet na najbardziej oczywiste argumenty za zakończeniem oporu. Bardziej przypomina żołnierza japońskiego niż polskiego przez co z kolei postać majora Sucharskiego, mającego na uwadze chociażby konieczność ocalenia rannych żołnierzy, automatycznie ustawia się w bardziej pozytywnym świetle, porozumiewawczo puszczając do widza oko.

Jeżeli główną osią do wydarzeń przedstawionych w filmie ma być właśnie konflikt tych dwóch osobowości i postaw to reżyser ewidentnie nie przyłożył się do rzetelnego i pełnego pokazania jednej ze stron. Targany wątpliwościami oraz poczuciem odpowiedzialności za podkomendnych Sucharski za przeciwnika ma jedynie pustą skorupę powtarzającą w kółko nie będzie żadnej kapitulacji. 

Tymczasem jak pokazał nam prawie pół wieku temu Stanisław Różewicz, Dąbrowski jako symbol pewnych postaw i hierarchii wartości może być przekonywujący, a nawet godny naśladowania. Nie jest fanatykiem, a jedynie dostrzega coś czego Sucharski nie jest w stanie pojąć – symboliczny wymiar toczonych przez nich walki. Kapitan grany przez Bazaka rozumie, że stawiany przez Westerplatte opór jest natchnieniem dla całego, wkraczającego w okropności wojny narodu, czemu daje wyraz w cytacie przytoczonym na początku.

Czegoś takiego brakuje w najnowszym dziele Chochlewa - pełnowymiarowości jednego z głównych bohaterów. Nakręcił on bowiem film dużo głębszy niżby wskazywał na to tytuł, szkoda jedynie, że równocześnie niemal mimowolnie wskazał widzowi, której postawie jest bliższy. Dlaczego to zrobił? Czy był to zabieg zamierzony? To już tytułowa tajemnica reżysera.

To według autora, Szanowny Czytelniku jest głównym mankamentem Tajemnicy Westerplatte – filmu, który co prawda nie rozczarował jak Bitwa Warszawska czy Katyń lecz pozostawił pewien niedosyt.

Bogowie, dajcie mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Dajcie mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I dajcie mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego. - Marek Aureliusz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura